Na film wybrałem się, jak tylko wszedł do kin. Wcześniej były reklamy, zapowiedzi. Szczerze mówiąc, przeczuwałem sukces tej produkcji, ze względu na jej twórców: Spielberga, Kamińskiego i innych.
Na film wybrałem się, jak tylko wszedł do kin. Wcześniej były reklamy, zapowiedzi. Szczerze mówiąc, przeczuwałem sukces tej produkcji, ze względu na jej twórców: Spielberga, Kamińskiego i innych. Chociaż, jak zawsze, była ciekawość, w jaki sposób pokazano tak złożony problem holokaustu. Film od początku jest hołdem złożonym narodowi żydowskiemu. Autorzy zadbali o niesłychany realizm scen, kostiumów, ówczesnej rzeczywistości. Dobór obsady aktorskiej również uważam za doskonały. Każdy z aktorów stworzył swoistą postać, która składa się na cały "organizm filmowy". Na uwagę zasługuje potężna armia statystów, szczególnie widoczna w kręceniu scen obozowych, a byli to zwykli ludzie namówieni do wzięcia udziału w scenach nagrywanych akurat w pobliżu ich wsi. Efekt tego zabiegu można podziwiać na ekranie. Należy zaznaczyć, że film jest czarno-biały (nie regulować odbiorników telewizyjnych!). Tylko w niektórych momentach celowo pokazano pewne kolory, które jeszcze bardziej oddają realizm i tragizm sytuacji, jakie ludzie zgotowali ludziom. Szczególnie sceny z likwidacji getta żydowskiego oraz ekshumacji i palenia zwłok. Chwytające za serce są sceny z udziałem dzieci, niejednokrotnie nieświadomych swojego tragicznego losu. Dlaczego "Lista Schindlera"? Aparat mordu hitlerowskiego był doskonale opracowany i rozwinięty. Ewidencjonowane i przydatne było praktycznie wszystko, co miało jakąś wartość i było "niezbędne". Jeśli chciało się uchronić ludzi przed zagładą, należało zakwalifikować ich do "niezbędnych". Lista jest wykazem ludzi, którzy rzekomo potrzebni są do pracy w fabryce produktów na zapotrzebowanie armii niemieckiej. Dzięki temu mają szanse na przeżycie i przetrwanie wojny. Ci, którzy się na niej znaleźli (kultowa scena tworzenia listy przez Schindlera i Sterna), przeżyli, aby móc później podziękować za ocalenie. Obraz Oskara Schindlera, niemieckiego przemysłowca, korzystającego z "niewolniczej pracy ludzi" wykreował Liam Neeson, a jego najbliższego współpracownika Sterna – Ben Kingsley. Ten duet potrafił zarówno rozbawić, rozrzewnić, jak i zasmucić niemal wszystkich na sali kinowej. To wielka zaleta aktorska, pamiętając o powadze przedstawionego w filmie problemu. Niemieckiego oprawcę zagrał Ralph Fiennes – znany raczej z odmiennych ról. Tu również można podziwiać jego kunszt aktorski. Nie brakuje również znanych polskich aktorów – Henryk Bista, Jacek Wójcicki, Anna Mucha i inni. Film nie jest typowym kinem wojennym ani obozowym. To historia ludzi, którzy ocaleli z zawieruchy wojennej. To historia "innych" Niemców, którzy pomogli skazanym na zagładę. To hołd złożony wszystkim pomordowanym w czasie II wojny światowej.