Dziwnie się ogląda dramat dotyczący uzależnienia od narkotyków, w którym główne role grają aktorzy kojarzeni przede wszystkim z komedii. Jakoś tak nie do końca wiadomo czy Ben Stiller dobrze gra człowieka niesionego sztuczną, narkotyczną euforią, czy struga wariata jak w innych filmach. No ale przechodząc nad tym do porządku dziennego - to na pewno nie jest pierwsza liga obrazów spod znaku igły i strzykawki. Na szczęście nie ma tu nachalnego moralizatorstwa, obraz wydaje się dość autentyczny, ale zabrakło trochę głębszego przedstawienia postaci (Jerry wydaje się kompletnym idiotą, w ogóle nieświadomym czym jest heroina), a i schemat wielokrotnie już powielany: pierwszy raz, eskalacja, wypieranie nałogu, przełomowe wydarzenie, odwyk. Tu tylko trochę zmienione dzięki zakręceniu chronologii.